Mama to ja
poniedziałek, 15 maja 2023
Jak wspomóc naukę pisania dziecka
sobota, 22 kwietnia 2023
Jakie pieluszki najlepiej wybrać dla dziecka
Wybór odpowiednich pieluch dla dziecka zależy od wielu czynników, takich jak wiek dziecka, wrażliwość skóry, budżet oraz styl życia rodziców.
Oto kilka podstawowych rodzajów pieluch, które są dostępne na rynku:
# Pieluchy jednorazowe: są to najczęściej stosowane pieluchy, które są łatwe w użyciu i dostępne w różnych rozmiarach. Mają wbudowane chłonne wkładki i mocne taśmy klejące, co ułatwia ich zakładanie i zdejmowanie. Istnieją różne marki i rodzaje pieluch jednorazowych, które różnią się poziomem chłonności, miękkości i innych cechach.
# Pieluchy wielorazowe: to pieluchy, które można prać i ponownie używać, zazwyczaj wykonane z miękkiego materiału, takiego jak bawełna lub bambus. Są ekologiczne i mogą być tańsze na dłuższą metę, ale wymagają regularnego prania.
# Pieluchy kieszonkowe: to rodzaj pieluch wielorazowych, które posiadają specjalne kieszenie, w których można umieścić wkładki chłonne. Są to wygodne i skuteczne pieluchy, ale są bardziej skomplikowane w użyciu niż jednorazowe pieluchy.
#Pieluchy ekologiczne: to pieluchy, które są wyprodukowane z materiałów ekologicznych i biodegradowalnych, co sprawia, że są one bardziej przyjazne dla środowiska. Jednakże, mogą być droższe i wymagać częstszego zmieniania.
Podsumowując, wybór odpowiednich pieluch dla dziecka zależy od indywidualnych preferencji i potrzeb rodziców. Warto porównać różne rodzaje pieluch pod względem ich funkcjonalności, ceny i skuteczności, aby znaleźć najlepszą opcję dla swojego dziecka.
sobota, 31 stycznia 2015
Dziecko połknęło baterię
A jednak ... zdarzyło się.
Wróciłam z pracy i około godziny 17.30 jadłam w kuchni obiad. Syn przyszedł tam i na podłodze bawił się małym pociągiem - zabawką, który dostał na urodziny. Pukał nim, stukał, nagle rzucił. Poluzowane wieczko zabawki odpadło i razem z nim wypadły też trzy małe baterie guziczki.Takie trochę większe niż od zegarka, ale nie paluszki. Usłyszałam zgrzyt zębów o coś twardego i doskoczyłam do małego.
- Pokaż co tam masz w buzi! - zażądałam. On uśmiechnął się szeroko, otworzył buźkę... i nic w niej nie było.
-Co jadłeś? - drążyłam temat. Syn jeszcze nie mówi, więc pytanie było raczej retoryczne. Nagle wzrok mój padł na baterie i w głowie zaświeciła mi się ostrzegawcza lampka. Ale jeszcze nie myślałam o najgorszym. Wzięłam elementy pociągu aby je złożyć i zauważyłam, że jednej baterii brakuje. Rozejrzałam się dookoła. Nic.
Wtedy zaczęłam panikować. Mój mąż nie wziął na poważnie mojej hipotezy, ale gdy nie przestawałam marudzić zaczął razem ze mną poszukiwania brakującej baterii. Po niecałej godzinie kuchnia była wysprzątana: szafki i lodówka odsunięte, wszystkie kąty wymiecione, podłoga umyta. Ale baterii nadal brakowało. Może jej wcale nie było? - myślałam targana przeróżnymi myślami. Synek bawił się w najlepsze, zadowolony i uśmiechnięty jak nigdy, a ja zastanawiałam się, co robić.
Mąż zadzwonił na pogotowie, opowiedział całe zdarzenie, że prawdopodobnie, być może, że nie jesteśmy pewni ale wydaje nam się, że... itp., itp. Dyspozytor polecił nam podjechać do szpitala i wykonać prześwietlenie. Po chwili siedziałam już z synem w taksówce.
W szpitalu bałam się krytyki, że jestem złą matką, która nie potrafi dopilnować dziecka, ale wszyscy byli bardzo mili i nie usłyszałam złego słowa. Pani chirurg zapytała, kiedy mniej więcej połknął tą baterie. Odpowiedziałam, że trochę ponad dwie godziny temu. Otrzymaliśmy skierowanie na rtg i udaliśmy się piętro wyżej. Syn nadal tryskał humorem a ja byłam już bardzo zmęczona. Cały dzień w pracy, obiad niedokończony, no i brak kawy dawały mi się nieźle we znaki.
Po wykonanym prześwietleniu, gdy już byliśmy w windzie zjeżdżającej na dół, pani technik okrzykiem wezwała nas z powrotem. Na wykonanym zdjęciu żołądka nic nie było widać. Postanowiła jednak zrobić drugie zdjęcie, bo być może bateria przesunęła się już dalej. Mówiła tak, jakby była pewna jej istnienia, ja byłam prawie pewna, że jej jednak nie ma. Ponownie rozebrałam syna i przytrzymałam na wprost aparatu. A chwilę później podziwiałam przezorność pani technik. Już po powrocie na oddział ratunkowy, stojąc w gabinecie chirurga oglądałam baterię bardzo wyraźnie widoczną na samej krawędzi zdjęcia rtg.
Nogi się pode mną ugięły. Połknął. Naprawdę połknął tą baterię. Co teraz będzie, jeśli ona rozszczelni się i wyleje swoja zawartość?
Pani doktor stwierdziła, że musiał połknąć ją dużo wcześniej, bo była już w jelicie grubym. Ja jednak wiedziałam swoje. Wcześniej nie mógł tego zrobić. Było to niemożliwe. Ucieszyłam się jednak, jeśli można to w ogóle nazwać "ucieszeniem się", że bateria bardzo krótko była w żołądku, gdzie są bardzo silne kwasy.
- Co teraz? - zapytałam.
- Nic. - odpowiedziała pani doktor. Kazała dokładnie oglądać każdą kupę i jeżeli będzie w niej nieszczęsna bateria to dobrze. Po sprawie. A jeśli po trzech dniach jej nie znajdziemy, mamy zgłosić się do poradni. Oczywiście, gdyby samopoczucie syna pogorszyło się, również mamy się zgłosić.
Wróciliśmy do domu. Było już późno. Starsze dzieci już spały, syn również zasnął. A mnie nie było do snu. Rozmyślałam, martwiłam się, jak to matka.
Następny dzień strasznie mi się dłużył. Niepokój ściskał żołądek, nie pozwalając normalnie funkcjonować. W pracy byłam jak robot. Czekałam na telefon od męża, że już po wszystkim. Że syn wreszcie zrobił kupkę i bateria została odnaleziona. A telefon milczał jak zaklęty. Zadzwonił dopiero około 15-ej. Uff! Co za ulga!!!
Wszystko skończyło się dobrze. Bateria wyniszczona sokami żołądkowymi ale cała, została schowana ku pamięci i jako ostrzeżenie dla mnie i dla innych.
Nigdy więcej!!! Nigdy więcej takiego horroru!
Pozdrawiam wszystkie mamy!
Konik na patyku
Początkowo syn miał sam pomalować konia farbami, ale zrezygnował. Dlatego też, zgodnie z jego wskazówkami, pokolorowałam mu grzywę i przypięłam pinezkami do kija.
Pozdrawiam wszystkie mamy.